Formularz gry
Pięknie rozświetlony Rynek Główny – zaraz ruszam w trasę:)
Przed pałacem Krzysztofory – tam znajdowała się „recepcja” gry – płatności i odbiór formularzy
No i zaczęli:) Az miło spojrzeć na zaangażowanie uczestników, tak dzieci jak i ich rodziców…
Przed Pałacem pod Baranami…
W trakcie gry…
Na dziedzińcu Pałacu pod Baranami
Sprawdzanie treści jednej z tablic pamiątkowych…
Punkt finałowy gry – sklep „rycerski”, z artykułami stylizowanymi na historyczne, przy Placu Mariackim
Zastępca Mariusza Wollnego, autora powieści i nietuzinkowych przewodników po Krakowie, gospodarz sklepu „Kacper Ryx” zlokalizowanego w Kamienicy Hipolitów. Miało odbyć się spotkanie z Panem Mariuszem, jednak okazało się, że z powodu choroby musiał wydelegować zastępstwo…
No i moja skromna osoba w sklepie, w którym można znaleźć sporo przepięknych i nietuzinkowych rzeczy, choć ceny nieco odstraszają;)
Cieszę się, że gry miejskie – także jako forma edukacji dla dzieci, forma powtórki wiadomości przydatnych do konkursy wiedzowego – zyskują na popularności. Takie niestandardowe metody kształcenia to konieczność w zmieniającym się świecie, w którym człowiek potrzebuje i poszukuje stale nowych bodźców i doświadczeń, a wiedzę najlepiej przyswaja nie tyle ucząc się w rozumieniu tradycyjnym, co raczej – doświadczając. Wskazują na to naukowcy, dość wspomnieć cykl Kolba pokazujący poszczególne fazy uczenia się, w których konkretne przeżycie i aktywne eksperymentowanie odgrywa niebagatelną rolę. Poza tym rodzinna gra miejska to przyjemne z pożytecznym – daje ona możliwość twórczego i aktywnego spędzenia czasu w gronie najbliższych, poza tym integruje ze sobą uczestników:) Gra nie miała w scenariuszu punktów interaktywnych, obstawionych animatorami (poza finałem – w sklepie Ryxa), była to typowa gra edukacyjna z kartka i długopisem. Swoim zasięgiem obejmowała Rynek Główny, nie był to więc duży obszar, moim zdaniem czas, jaki określono na „przejście” gry był zdefiniowany nieco na wyrost, grę spokojnie można było „rozegrać” w czasie krótszym. Uwaga- sugestia, jaka miałabym do tej konkretnej gry – o ile – z powodów finansowych – nie jesteśmy w stanie ulokować w grze animatorów (udział w grze to jedyne 10 zł za zespół, jak się domyślam starczyło to ledwie na pokrycie kosztów druku i przygotowania gry), o tyle powinna być ona naszpikowana „interakcjami z odwiedzanymi lokalizacjami”. Może brzmi to nieco zawile, ale idea jest następująca: zadania w grze powinny być tak ułożone żeby możliwie dużą część rozwiązań/odpowiedzi trzeba było odszukać na miejscu, na poczekaniu, obserwując dane miejsce, pytając kogoś na miejscu itd. Myślę, że w opisywanej grze nieco przeakcentowano warstwę „wiedzową”, bazującą na wiadomościach, które wszak oczywiście uczestnicy mieli utrwalać, jednak moim osobistym zdaniem – zbyt mało odpowiedzi wynikało bezpośrednio z doświadczenia, obserwacji itd. Dla mnie wskazówka metodologiczna jest następująca gra miejska lub terenowa powinna być tak skonstruowana, żeby uczestnik miał poczucie, ze jego obecności w danych miejscach nie zastąpiłoby przeglądanie albumu ze zdjęciami lub czytanie informacji w Wikipedii;) (choć nie zawsze stosowanie się do tej zasady jest w pełni możliwe i zasadne;)) Tym niemniej trzeba brać poprawkę na fakt, że ta gra miała być realizowana w oparciu o wiedzę już posiadaną wcześniej przez uczestników i miała służyć jej utrwaleniu. Samo zakończenie gry byłoby na pewno bardziej efektowne, gdyby na miejscu był obecny Mariusz Wollny, ale co zrobić – choroba – siła wyższa. Młody chrześniak (?:)) reprezentował go jednak godnie, odpowiadał dzielnie na pytania i dystrybuował dodatkowe materiały informacyjne. Organizatorom przedsięwzięcia serdecznie gratuluję pomysłu i docenienia niestandardowej formy edukowania jaką może być gra miejska:) Marta Marta Frankowska-Luty Znajdź nas w Google+