Żywa szopka u franciszkanów w Krakowie, 2011

Szopka w najróżniejszych odsłonach to jedna z największych atrakcji okresu okołobożonarodzeniowego. Poza prezentami, tradycyjnymi potrawami i choinką, to element dosyć uniwersalny, który przeszedł nawet do popkultury i – desakralizowany, a traktowany jako sympatyczny świąteczny gadżet, może być atrakcyjny także dla osób niewierzących. Szczególnymi fanami szopek są oczywiście dzieci. W Krakowie szopki mają szczególne znaczenie, zwłaszcza z uwagi na tradycyjne, typowe Szopki Krakowskie, niezwykłe, endemiczne konstrukcje, olśniewające bogactwem kolorów i detali, bazujące na lokalnej substancji architektonicznej. Ale to szeroki temat na zupełnie inny, obszerny post:) Póki co poprzestanę na lakonicznej zachęcie do odwiedzenia wystawy Szopek Krakowskich w Muzeum Historycznym Miasta Krakowa (pałac Krzysztofory przy Rynku Głównym) podczas zimowego zwiedzania Krakowa. Skąd się wzięła tradycja aranżowania sceny Bożego Narodzenia, czyli nieodmiennie kojarzącej się nam ze Świętami szopki? Jak zapewne większość z Was wie, tradycja ta jest niezwykle stara, sięga wieku XII, czyli czasów świętego Franciszka z Asyżu, który zapragnął wzbudzić w wiernych większa pobożność i w tym celu urządził inscenizację Bożego Narodzenia z udziałem ludzi i zwierząt, dziś powiedzielibyśmy – żywą szopkę. Na realizację swego przedsięwzięcia otrzymał specjalne pozwolenia od papieża. Okoliczna ludność licznie nawiedzała tę szopkę a Franciszek głosił kazania o Bożym narodzeniu, którą to tajemnicę uważał za szczególnie istotną dla chrześcijan. Więc przy okazji mamy odpowiedź, dlaczego to właśnie franciszkanie (nie tylko ci krakowscy) celują w urządzaniu pięknych szopek, także tych żywych. W tym roku na placu przed bazyliką ojców franciszkanów żywa szopka rozgościła się już po raz dwudziesty. Tradycyjnie „event” rozpoczął się wigilijnego wieczoru, następnie jeszcze przez dwa dni Świąt można było wspólnie z rożnymi zespołami (w tym roku gwiazdą byli Skaldowie) śpiewać kolędy, ogrzać się przy rozpalonym ognisku no i przede wszystkim – podziwiać wypożyczone z krakowskiego Ogrodu Zoologicznego zwierzęta. Były lamy, osiołki i kucyki, ale największymi celebrytami okazały się dwa dorodne wielbłądy, przy których wszyscy chcieli skorzystać z photo opportunity;) Ja odwiedziłam franciszkańską Żywą Szopkę w drugi dzień Świąt. Wizytacja była utrudniona z racji po pierwsze – tłoczących się przy zagrodach ze zwierzętami tabunów ludzi, po drugie – z racji rozdeptanego po całym placu błotka – no cóż, takie uroki bezśnieżnego i ciepłego Bożego Narodzenia, nota bene rozpalone na rozgrzewkę ogniska w takich okolicznościach klimatycznych wyglądały dość groteskowo:) A teraz zapraszam na krótki mini-reportaż z tej wizyty: