Z krakowskiej Nocy Muzeów – sceny łóżkowe

Szczerze mówiąc, nie przepadam za Nocą Muzeów. Owszem, kilka lat temu, kiedy miała dla mnie jeszcze posmak nowości i przygody – to było coś. Ogólnie jestem raczej stworzeniem aktywnym nocą, więc wszystko co nocne jest mi z definicji miłe. Jednak wraz z wiekiem rosną wymagania:) Już mnie aż tak bardzo nie rajcują kolejki, tłumy, pośpiech, przepychanie się, powiedzmy sobie szczerze – nawet możliwość bezpłatnej wizyty w muzeum, podczas gdy większość placówek oferuje dni bezpłatne, nie jest wielkim rarytasem. Oczywiście Noc Muzeów ciągle ma swoje niezaprzeczalne plusy. W moim odczuciu jest to możliwość zobaczenia miejsc na co dzień niedostępnych oraz „przed premiery” nadchodzących projektów, zwłaszcza modernizacji starych i otwarć owych placówek muzealnych. To jednak zdecydowanie za mało, żeby uzasadnić to całe zamieszanie;) A co sprawia, że ja osobiście uważam Noc Muzeów za potrzebną inicjatywę? Ano nadanie wyjściu do muzeum charakteru imprezy, eventu. Nocne łażenie po muzeach przypomina nieco clubbing, wręcz staje się clubbingiem ze zdrowym, snobistycznym zacięciem;) Nagle oto bez większego wysiłku stajemy się zainteresowanymi kulturą wysoką bywalcami niszowych często muzeów, a to wszystko – pod jakże czar roztaczającą osłoną nocy. Może mimo wszystko jednak – zbyt krótkiej nocy. Moim osobistym zdaniem, jeśli jakąś imprezę nazywamy Nocą, to powinna to być faktycznie noc, a nie tylko późny wieczór. Zdecydowanie przedłużyłabym „otwartość” muzeów przynajmniej do godziny 2.00. Jestem pewna, że chętni cały czas by napływali. Jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć i B. Tak więc fakt, że podczas Nocy Muzeów tyle osób pokonuje wieczorne zmęczenie i zmotywowana magią wieczoru i jego mniej lub bardziej sztucznie nadmuchaną niepowtarzalnością rusza na podbój muzeów, fakt, ze przed muzeami można zobaczyć długie i fantazyjnie powywijane kolejki, tak – te fakty przekonują mnie co do zasadności organizowania tego wydarzenia. W tym roku niemalże rytualnie ruszyłam tej nocy w miasto, wprawdzie motywacji wielkiej nie maiłam jako – bądź co bądź – stała bywalczyni muzeów, ale trochę połaziłam dla towarzystwa (zmotywowana zwłaszcza wizją zakończenia włóczęgi na dobrej kolacji) a trochę – w nadziei odszukania jakiejś perełki. I udało się. Znalazłam ją w oddziale Muzeum Historycznego Miasta Krakowa, dokładnie w Kamienicy Hipolitów (http://mhk.pl/oddzialy/kamienica_hipolitow_wystawa_stala). Tak więc wszystkich miłośników subtelnej erotyki na ekranie, zapraszam na sceny łóżkowe: