Blogowe nadrabianie zaległości cz. I – królowie prawie odpłynęli

Na szczęście „prawie” robi różnice, a królowie, tylko postraszeni wielka wodą, nadal śpią spokojnie w katedralnych sarkofagach. Ale wesoło nie było. Wprawdzie na Starym Mieście woda bynajmniej nie lała się rwącymi potokami, ale wizyta w okolicy Wawelu w czasie „postoju” u nas fali kulminacyjnej już robiła wrażenie. Mam oczywiście na myśli widok na Wisłę i jej najbliższą okolicę. Smoka Wawelskiego naprawdę podmyło i niestety w związku z tym przez pewien czas – ku rozczarowaniu najmłodszych zwiedzających – Smocza Jama była zamknięta, wszak dla milusińskich to jeden z najważniejszych elementów zwiedzania Krakowa. Ale trochę głupio ubolewać nad zalanym smoczym lokum, podczas gdy mieszkańcy mniej znanych części w Krakowie mieli naprawdę poważne problemy. Spotkałam sie z informacją (dwutygodnik miejski Kraków.pl), ze w mieście ucierpiało ok. 3000 mieszkań włacznie z piwnicami. Powódź okazała sie dużo bardziej niebezpieczna niż ta z 1997 roku. A nie zapominajmy, że Kraków lezy w dolinie – jedna trzecia obszaru miasta stanowia tereny zalewowe. Więc naprawdę mogło być jeszcze o wiele gorzej! Jesli chodzi o zabytki, to zagrożony był mur klasztoru sióstr norbertanek – ponoć były momenty, kiedy ciekło z niego jak z kranu… Oto, jak wyglądały okolice Wawelskiego Wzgórza: